Wiecie dlaczego warto chodzić na Pilates?
Jest wiele powodów – dziś o sportowcach amatorach.
Twój trener zalecił Ci sesje Pilatesu raz w tygodniu jako uzupełnienie treningów (super, masz dobrego trenera ).
Przychodzisz. „Kurde, trening zaczyna się od leżenia, będzie słabo, nudno, nie zmęczę się ani nie spocę” – myślisz. „Stracę czas.”
Ale z każdym kolejnym ćwiczeniem wychodzą na jaw Twoje ograniczenia spowodowane wyczynowym i równocześnie jednostronnym treningiem.
Stałe angażowanie do ciężkiej pracy tych samych grup mięśniowych objawia się przykurczami w obrębie klatki piersiowej i bioder, nie jesteś w stanie zrównoważyć napięcia mięśni CORE (równoczesne pobudzenie lokalnych i globalnych mięśni brzucha – „o co w ogóle w tym ćwiczeniu chodzi???”), a do tego dowiadujesz się, że masz „amnezję” pośladka (WTF?!?!). Zamiast pośladka używasz tyłu uda („achaaaa, stąd te przykurcze i cierpienie podczas skłonów oraz nawracające bóle dolnego kręgosłupa!!!”) Za to pośladkowy średni i prostowniki grzbietu są u Ciebie nadaktywne i dlatego często boli Cię dół pleców i/lub bok uda/kolana (syndrom pasma biodrowo-piszczelowego). Czujesz, że tkanki w Twoim ciele są napięte i musisz popracować nad zwiększeniem mobilności w stawach…
„Nie było łatwo, czuję się jak połamaniec” myślisz. „Ale będę chodzić na ten cały Pilates, bo moje ciało tego potrzebuje. To będzie dobra inwestycja. Prewencja kontuzji i dobry trening na dni regeneracyjne (active recovery). Ten mój trener to się jednak zna na swojej robocie”…